"Za każdym razem, gdy zamykam oczy
Otacza mnie mroczny raj."
Otacza mnie mroczny raj."
►Lana Del Rey - Dark Paradise
- Ten jest mój! - oświadczył Danny wyciągając z torebeczki ostatniego pączka. Był uśmiechnięty, radosny i biło od niego szczęście.
- Powiedziałabym, że masz sobie nie żałować, ale jeżeli będziesz tak zajadał pączki, to nie zmieścisz się w wannie - odparła beztrosko Emma.
Dni, które spędzała z Dannym mijały jej miło i odciągały od prawdziwych problemów. Od dwóch tygodni w jej domu buszowali policjanci i szukali śladów w sprawie zaginięcia jej ojca. Emma była na siebie zła, że nie jest tam z Teophilem i Anthony'em, ale w głębi duszy czuła ulgę będąc teraz z Dannym.
- Ziemia do Emmy! Em, dzwonią do ciebie od pięciu minut. Odbierz wreszcie, bo będą się martwić.
Spojrzała na wyświetlacz telefonu i imię, które się na nim wyświetliło: TONY.
- Oh, znów ten kretyn? - spytał lekko zaskoczony Dan. - Powinien wiedzieć, że gdy jesteś ze mną, to jesteś bezpieczna.
Lekkie urażenie z jakim wypowiedział te słowa świadczyły, jak bardzo nie lubi tego chłopca.
- Spokojnie. Takie jest jego zadanie. Pewnie byłby tutaj z nami, ale to zamieszanie związane z poszukiwaniami ojca...
- Bardzo dobrze, że go tu nie ma.
Telefon zadzwonił po raz kolejny. Emma sama zaczęła się martwić, że to może Anthony i Teo są w tarapatach. Rozbolał ją brzuch z nerwów i po piątym nieodebranym połączeniu nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Panna w tarapatach lubiąca dokopać słownie łajdakom. W czym mogę pomóc?
Spojrzała ukradkiem na Dannego, kiedy ten rozwiązywał krzyżówkę. Rozmyślał nad jednym z haseł, miał idealnie napięte mięśnie twarzy. W lekkim uśmiechu, zauważając spojrzenie Emmy, pstryknął ją w ucho, tak, jak to się robi małym dzieciom. Było w nim ciepło którego Emma potrzebowała i wsparcie, którego pragnęła. W ostatnich dniach tylko on jedyny tymał ją przy życiu.
- ... i oboje sądzimy, że tak będzie lepiej - usłyszała w słuchawce.
- Słucham? - zapytała za zdziwieniem Emma, zdając sobie sprawę, żenawet nie wie o czym mówi Anthony.
- Mogłabyś się wreszcie na czymś skupić? To nie zabawa - oświadczył urażony Tony. - A ty nie jesteś księżniczką.
- Anthony, tylko powtórz co mówiłeś, to nic takiego...
- Lepiej nic nie mów. Cisza brzmiała od ciebie lepiej. Cześć.
Usłyszała trzy sygnały a potem w jej głowie rozbrzmiała cisza.
- Zabije tego gnojka - oświadczył Danny.
- Dan, nic się nie stało...
- Widzę twoją minę do cholery!
Wydawał się być ściekły. Emma poczuła się beznadziejnie i zdała sobie sprawę, że popsuła wszystkim dobry humor.
- Pojadę do domu, może to coś ważnego - powiedziała stanowczo.
- Mogę cię odwieść? - spytał, lekko uspokojony.
- Jasne. Ale ten jest mój! - oświadczyła i wyrwała mu z ręki ostatniego pączka.
***
- Co to znaczy, że ma to gdzieś? - zapytał Teophil nie rozumiejąc wściekłości z jaką Anthony opisywał rozmowę z jego siostrą.- Normalnie. Wydaje się, że ma tę całą sytuację bardzo głeboko w swoim poważaniu. Czy ona czasami coś odczuwa? Sprzedałaby was wszystkich za książkę "Jak być kretynką, a przy tym działać społeczeństwu na nery".
Teo miał już dosyć ciągłych sprzeczek Anthony'ego i Emmy. Obawiał się, że ci dwoje to swoje odpowiedniki innej płci" sarkastyczni, inteligentni i, przede wszystkim, cholernie denerwujący, gdy ktoś im zajdzie za skórę.
- Oh, Anthony, przecież ona jest zupełnie inna niż uważasz - oświadczył Teo. - Zapewniam cię, że ona potrafi być sobą bez czytania jakiejkolwiek książki. Nie słuchała cię, bo - jeżeli nie zauważyłeś - martwi się tą całą sytuacją i jest rozkojarzona.
Teophil nie wiedział, czy tak właśnie było, ale postanowił, że w ostatecznym starciu tych dwóch istot, stanie po stronie siostry.
- Może coś innego stanowi powód jej rozkojarzenia. A raczej ktoś - odparł Anthony. - Mam nadzieję, że nie wpadnie przez tego dupka w tarapaty. Nie ufam mu.
- Dan to jej przyjaciel z dzieciństwa, stęsknili się za sobą... Zaraz. Jesteś zazdrosny? - Teo zaciekawiła cała ta sytuacja.
- Tak, oczywiście. Na mojej liście zazdrości jest też skrobia ziemniaczana, gdy ktoś inny zjada jakiegoś wspaniałego ziemniaka, żaby i róże też.
- Róże?
- Nie znoszę ich - oświadczyła, pojawiająca się nagle w progu Emma i Anthony jednoczeście.
- Cóż... łączy was więcej niż myślałem - powiedział Teo i mrugnął do siostry. - Dobrze, że jesteś. Musimy coś obgadać.
- Pewnie - oświadczyła Emma.
- Chyba twój kochanek nie zlizał z ciebie lukru podczas łóżkowych igraszek - wyparował Tony. - Czy to jakiś jego fetysz? martwię się, że podczas waszej nocy poślubnej będzie kazał ci iść do piekarni i zrobić z siebie drożdżówkę. Swoją drogą, to może dziwnie wyglądać - mężczyzna który...
- Anthony, proszę, skończ.
Teo miał powoli dosyć tych dwojga i chciał jak najszybciej pojechać na komisariat. Jak sam twierdził - pomagał w poszukiwaniach ojca. Policja natomiast sądziła nieco inaczej.
- Jadłam pączka, idioto! - krzyknęła czerwona na policzkach Emma i wybiegła na taras.
Teo spojrzał błagalnie na Tony'ego.
- Przeroś ją. No dalej, idź.
Anthony, wedle polecenia, udał się ze Emmą. Stanął obok niej nad głębokim zbiornikiem wody i wyszeptał jej do ucha: Na twoim miejscu liczyłbym kalorie a nie opychał się pączkami.
Nie zdążył się zorientować jak i kiedy, ale poczuł ucisk na brzuchu i wylądował w basenie.
- Emma! Jesteś... Jesteś...
Nie dokończył.
Oboje usłyszeli krzyk ze strony domu. Em bez zastanowień pobiegła w jego kierunku. W środku zobaczyła roztrzęsionego Teophila z pogniecioną kartką w ręcę.
- Co się stało? - zapytała pewna obaw.
- Tylko spójrz... To już piąty w tym tygodniu - wskazał na kartkę. - Ems, obawiam się, że nie możemy tutaj zostać. Tu nie jest dla ciebie bezpiecznie.
Spojrzała na kartkę którą jej podał. Zaczęła czytać:
Uważacie, że on mnie zadawala?
Nie obchodzi mnie wasz cholery ojciec.
Chcę Emmy, pragnę jej.
Będę ją miał.
Już wkrótce.
MOON
PS Tata nie ma się dobrze
Upadła w geście rezygnacji. Zrozumiała jednak, że to ona w tym domu musi być tą twardą. Zmusiła się na półuśmiech, choć wcale nie było jej do śmiechu. Mimo że się bała. Bała o własne życie.- Nie myślmy o tym - wyszeptała i złapała brata za rękę, tak jak w dzieciństwie, kiedy zbił wazon i obawiał się reakcji ich matki. - Chciałeś o czymś porozmawiać, prawda?
Teo spojrzał na nią z zaszklonymi oczami.
- Tak. Odnalazłem z Tonym dom w którym mieszkał ojciec zanim przybył tutaj. Chciałem tam z nim jechać, poszperać i tak dalej. Nie moglibyśmy cię zostawić, chcieliśmy żebyś pojechała z nami...
- Dokąd? To znaczy, nie myślisz chyba o przeprowadzce, prawda? Dopiero co wróciliśmy do domu, Teo, proszę...
- Em, widzisz jak działa policja - oni nic nie robią. Nie mogą wejść na działkę ojca, nie mogą nic zrobić z tymi listami. Onie nie mogą naruszyć prawa, ale my tak...
Emma się zaniepokoiła. O jakim naruszania prawa mówił Teophil?
- Ems, ojciec w domu ma dokumenty, prywatne notatki dotyczące tych ludzi, ludzi, którzy błędnie zostali skazani. Możemy odnaleźć ich rodzinę, po szpiegować, zrobić coś z podejrzanymi...
- Co masz na myśli?
- Zamknij się lepiej. Nie widzisz, że ona zaraz zacznie płakać? - zapytał wchodzący do salonu, mokry do ostatka Anthony. - Nie ma szans, żeby pozwoliła ci jechać, Teo. Nie Emma.
Em poczuła dziwną ulgę. Z jednej strony cieszyła się, że Anthony stanął po jej stronie, ale nie wiedziała dlaczego.
- Emmo, myślę, że ty powinnaś jechać - oświadczył Teophil. - Ty i Anthony. To będzie dla ciebie bezpieczne. Zrozum, ten psychol w każdej chwili może cię dopaść a taka ucieczka na tydzień do Paryża dobrze ci zrobi...
- Do Paryża?! - Emmie odebrało mowę. Wiedziała, że więzienie ojca mieściło się w Londynie, ale sądziła też, że po wyjściu, Richard nie zostanie w Europie. - Z nim? - zapytała wskazując na Teony'ego. - Nie ma mowy. NIE, NIE, NIE! Mogę jechać z Cat, Danem, kimkolwiek.
Reakcja Anthony'ego była natychmiastowa.
- Jeżeli chcesz jechać z nadąsaną histeryczką lub napakowanym półgłówkiem, to proszę bardzo. Równie dobrze możesz zabrać pustą dynię, będzie równie przydatna co oni.
- Mógłbyś wreszcie się zamknąć? - zapytał Teo. - Mam was wszystkich dosyć. Nie obchodzi mnie jak to zrobicie, ale lecicie jutro do Paryża. Cokolwiek by się nie wydarzyło macie trzymać się razem. Jeżeli tak nie będzie - spojrzał na Emmę braterskim, wyniosłym wzrokiem - oddam cię do zamkniętego zakłady dla świadków koronnych. Załatwię to z Petersem.
- Dobrze - powiedziała stanowczo Emma. - Ale nie lecimy na tydzień. Dziś jest poniedziałek. W czwartek wieczorem odbierasz nas z lotniska.
- Dlaczego nikt nie zapyta mnie o zdanie? - wtrącił się Tony. - Nie chcę jechać z tą, pożal się Boże, fotografką, która ma nieźle pomieszana w głowie. Przecież ona stanowi niebezpieczeństwo nawet dla samej siebie, a co dopiero do moich suchych ubrań!
- Należało ci się - odpowiedziała mu Em i spojrzała na Teo. - Obiecuję, będę grzeczna.
- Wierzę ci - wskazał na Anthony'ego. - Nie wierzę jemu!
Tony oblał ich dzikim, intrygującym uśmiechem.
***
- Do Paryża? - Emma usłyszała zdziwienie w słuchawce. - Oszalałaś, Em?- Nie, Danny, nie martw się, będę bezpieczna.
- Do jasnej... - ucichł na chwilę i po dłuższym milczeniu dodał: Muszę coś dokończyć. Nie będę mógł cię przywitać na lotnisku, przykro mi. Udanej podróży - oświadczył i się rozłączył.
Emma poczuła się senna. Planowała położyć się spać, ale usłyszała dźwięk jej starego pianina.
Matka nauczyła ją grać, gdy Emma miała 4 lata. Nie zdążyła nauczyć się zbyt wiele, ale kochała muzykę, która jakby płynęła w żyłach jej matki. Każda odtworzona przez nią nuta, każdy dźwięk to obrazek cudownego dzieciństwa Em, które tak szybko zostało jej odebrane.
Tym razem rozpoznała, że grana melodia to Bach. Wyszła z pokoju i udała się na strych. Drzwi były uchylone a za pianiem siedział, nie jak się spodziewała - Teo, tylko Anthony. Grał z czułością, tak wielką, jakby stała przed nim miłość jego życia. Był pełen emocji, miał zamknięte oczy a na jego twarzy malował się uśmiech jakiego Emma nigdy nie widziała. Był tak szczery, tak radosny, tak piękny.
Piękny.
Tak, Anthony był teraz piękny niczym grecki bóg, pozbawiony wad. Po prostu idealny. Em skarciła się za takie myślenie. Chciała wejść do środka i porozmawiać z Tonym, ale nagle rozproszył jej myśli dzwonek do drzwi. Chwilę później usłyszała strzał.
Zbiegła na dół z taką siła, że omal nie przefrunęła nad schodami. Nim dobiegła do drzwi zobaczyła że są otwarte a pod nimi leży nieruchoma postać.
W dużej plamie krwi, pozbawiony przytomności leżał Teophil Radder.
O Boże, o Boże, o Boże. Nie, nie, nie. Nie zrobisz tego, weź usuń tę końcówkę i to natychmiast! Rób co chcesz, ale to usuń! Okej, po kolei.
OdpowiedzUsuńKłótnie Emmy i Tony'ego są genialne, chociaż i tak czuję, że skończą jak Will i Tessa (wybacz, nie mogę przestać ich porównywać). Cudowni są, a teksty Tony'ego jeszcze lepsze, haha. Ciekawi mnie to, co dzieje się z ojcem Teo i Em, bo jak widać, nie czuje się zbyt dobrze. Myślę, że ten wyjazd do Paryża i tak nic nie da, chociaż... może na chwilę. Danny jest zazdrosny o Tony'ego, a Tony o Danny'ego, to widać. I w sumie to słodkie.
Ale ta końcówka. Żeby tylko nic mu się nie stało, bo cię uduszę! Pisz szybko kolejny rozdział. <3
@snogstyles_
Emma jest zupełnie inna niż Tessa. Tessa nie chciała nikogo ranić, natomiast Emma rani wszystkich, żeby zranić siebie. I, jak mówiłam wcześniej, możecie liczyć na wiele zaskoczeń, jak na przykład postrzelenie Teo. :) Kolejny rozdział (jeżeli dam radę) będzie już w weekend.
UsuńWiem, wiem. Chodziło mi tak ogólnie, że po prostu mi się to z nimi kojarzy. Już nie mogę się doczekać. :)
UsuńO boże ale sram x D Pisz szybko kolejny rozdział ! ♥
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie srasz dlatego, że to jest takie słabe XD
UsuńHey, ludzie nie przeżywajmy.
OdpowiedzUsuńSkoro prolog jest po wydarzeniach które są teraz (no bo Emma raczej nie została jeszcze uprowadzona) tzn. że z Teo nic nie będzie (przynajmniej wiemy, że nie umrze).
Co do rozdziału, to po pierwsze: super dobierasz cytaty z piosenek jako tytuły, a po drugie to: dodawaj szybko dalszą część, jeju *-*
Genialna nazwa! :D Słuchasz BMTH, czy tak Ci tylko wpadło? ;>
OdpowiedzUsuńEh, przykro mi się przyznać, ale chyba jestem podobna do Emmy... ;__; tak bardzo to sobie teraz uświadomić.. idę się ciąć masłem :C
Hahha, nieważne. Świetny rozdział, naprawdę! ;3
Pozdrawiam! ~ http://no-rules-in-my-world.blogspot.com/
Uwielbiam BMTH xx
UsuńNie ma co się ciąć :D
Świetne głupolu <3 Oby tak dalej,Twój na zawsze,Kazimierz :*
OdpowiedzUsuńKocham cię, mój wspierający mnie, Kazimierzu <3
UsuńWow...Twoje opowiadanie jest...po prostu świetne! Uwielbiam je! Doskonale wiesz jak zakończyć rozdział, trzymasz czytelnika w napięciu. Naprawdę znakomita historia. Życzę weny i mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się już wkrótce ;)
OdpowiedzUsuń[http://walczacy-z-demonami.blogspot.com/]