"Przykro mi, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć".
► A Great Big World - Say Something (featurning Christina Aguilera)
Ból z jakim słuchała płaczu ojca, jej własnego ojca który ją wychował, był tak bolesny, mimo że nie był cielesny, że upadła w geście rezygnacji. Głos w słuchawce nadal powtarzał: Ty. Moja. Wieczność.
Emma zdała sobie sprawę, że jest to nagranie odtwarzane co chwila od nowa, niczym w błędnym kole. Księżyc nie dzwonił do niej osobiście, jakby nie miał czasu albo był w innym miejscu...
- Emma! - usłyszała kroki na schodach. Kompletnie zapomniała o Dannym, o jego istnieniu, czymkolwiek z nim związanym. Czuła tylko wypełniający jej żyły ból duchowy. - Co się stało?
Podbiegł do niej, ukucnąć i przytulił ją do siebie. Emma nie miała już ochoty na jakikolwiek kontakt z nim czy z kimkolwiek innym. Chciała się zabić - po raz pierwszy myślała o tym, bo jak sądziła, ona była powodem całego problemu, niczym kula u nogi ciążyła na życiu swoich bliskich.
- Zostaw mnie - wyszeptała. - Chcę zostać sama...
Danny nie puścił jej, lecz przeciwnie - jeszcze bardziej ją ścisnął, wręcz nachalnie.
- Dan, zostaw mnie, proszę... - siliła się na spokój, ale miała ochotę wybuchnąć. Danny nie reagował, jakby zaklęty we własnym świecie trzymał ją kurczowo. - Do jasnej cholery zostaw mnie! - wykrzyknęła. Zaczęła się szarpać, robić chaotyczne ruchy, cokolwiek co uwolniłoby ją z żelaznego uścisku.Poczuła krew na ustach i zdała sobie sprawę jak bardzo przygryzała wargi. Całe jej ciało próbowało uciec.
- Puść ją, psie! - krzyknął stojący w drzwiach Anthony.
Emma pierwszy raz się go przestraszyła. Jego włosy były poplątane od wiatru, oczy pełne nieanwiści a w rękach trzymał... broń.
- Zostaw nas w spokoju - odpowiedział Danny z chłodem. Emma zaczęła płakać, pierwszy raz bała się swojego przyjaciela. Zaczęła błagać:
- Dan, proszę, puść mnie... - nie puścił.
- Zostaw ją, skurwielu! - krzyknął Tony. Jego oczy płonęły gniewem. - Puść ją!
- Nie wiesz, co jest dla niej dobre, nie mów mi co mam robić - odpowiedział w końcu Dany, Emma nie mogła rozszyfrować jego wzroku.
- Zabiję cię, jeśli jej nie puścisz! - przeładował pistolet i gestem nakazał mu drzwi. - Wynoś się. Ostrzegam, nie będę dla ciebie tak miły jak ona. - spojrzał na Emmę. - Nie widzisz, że ona teraz cierpi? Ona nie chce, żebyś tu był. Zostaw ją i wyjdź.
Danny spojrzał zdziwiony na Em, jakby wcześniej obserwował wszystko przez mgłę. Puścił ją z tak przerażonym wzrokiem, jakby ocknął się ze snu. Zaczął się trząść, jakby w lekkim napadzie epilepsji. Nim wyszedł, a raczej wybiegł, zdążył wysapać: Przepraszam.
***
- Nie wierzę, że zrobić coś takiego - wysapał wreszcie Anthony w aucie w drodze do szpitala. - Nie myślałem, że jest aż takim kretynem.Emma milczała. Czuła w głowie zawroty, tak jak dzień wcześniej. Miała ochotę zapaść się pod ziemię lub zatopić w głębi wody, aby wszystko to, co ją otacza - zniknęło.
- Źle zrobiłam. - odpowiedziała w końcu. - Nie powinnam tak robić, wiesz... odtrącać go. Chciał mi pomóc a zareagowałam jak idiotka.
- Czy ty zwariowałaś?! - na jego twarzy malował się taki wyraz, że Emma bała się, że zaraz prowadzony przez niego samochód wyląduje w jakimś płocie. - Ten typ trzymał cię jak psychol.
- Nie. Myślę, że zareagowałam jak kretynka. Wyrywałam się jak... - zabrakło jej słów. Chciała już znaleźć się w szpitalu, który podczas tej podróży wydawał się jej odległy o tysiące kilometrów.
- Zwariowałaś, no tak. Po co ja pytałem, ty od początku byłaś nienormalna. - nie odklejał oczu od jezdni.
- Jesteś na mnie zły?
- Zastanówmy się... dostałem telefon, że twój brat jest w tragicznym stanie, a ty zamiast się umartwiać to opóźniasz naszą wizytę w szpitalu przez obściskiwanie się. Tak! Jestem zły, widzisz... Myślałem, że będę mniej przewidywalny.
- Jeżeli chcesz, możesz wjechać do rowu, tego się nie spodziewam. - odparła Emma z uśmiechem, ale czuła sztywność tej rozmowy oraz napięcie u Tony'ego spowodowane gniewem na nią i strachem o jej brata.
- Ty nadal nic nie rozumiesz, prawda? - zapytał z lekką nutą urażenia.
- Co masz na myśli?
- To, że on cię cholernie kocha.
Emma poczuła, że przestaje na chwilę oddychać, jakby dusza nagle opuściła ciało. Nie spodziewała się takich słów.
- To ty oszalałeś! - krzyknęła. - My jesteśmy przyjaciółmi.
- Oh, tak? Nie chcę być wścibski, ale gdybym nie wszedł do twojego pokoju, za dziewięć miesięcy po salonie biegałby małe danonki. - jego słowa ociekały sarkazmem.
- O co ci chodzi? - spytała z urażeniem Emma, czując, że się czerwieni.
- Nic nie mam do seksu. Ogólnie rzecz biorąc jestem za. Ale... on cię pragnie w dziwny sposób.... Może powiem to tak: jak myślisz, co jest gorsze: miłość czy śmierć? Większość osób zapewne, bez zastanowienia, powiedziałoby, że śmierć. Praktycznie jednak gorsza jest miłość. Wiesz dlaczego? Bo zaliczasz przy niej śmierć i dalej żyjesz. Chociaż... nie nazwałbym tego życiem - raczej trwaniem. I ty, małą kretynko, go tak zabijasz. Dajesz mu chore nadzieje, choć sam uważam, że lepiej pasowałabyś do pana woźnego ze szpitala.
- Miłość nie jest chora - powiedziała Emma.
- A jaka jest? Piękna? Cudowna? Żyjemy w XXI wieku, tutaj nie ma miłości. - wymówił te słowa z obrzydzeniem, jakby miłość byłaby trucizną. - Tutaj nie ma życia. Wszyscy jesteśmy cieniami naszych dusz.
- Nie rozkręcaj się tak, cytujesz Platona.
- Zamknij się - skręcił gwałtownie w prawo a z jego twarzy zniknęły jakiekolwiek uczucia.
Emma przypomniała sobie z jaką precyzją trzymał w ręku broń. Jak szybko przeładował pistolet. Od kiedy się pojawił, nigdy nie traktowała go jako prawdziwego ochroniarza. Nawet nim nie był, ale wtedy poczuła jaki jest niebezpieczny i że, gdyby była taka konieczność, obroniłby ją przed złem. Gdyby tylko mógł...
- Za co mnie tak nienawidzisz? - zapytała. Liczyła, że odpowie coś na kształt "Wcale cię nie nienawidzę" albo "Nienawiść to takie ostre słowo". Zamiast tego usłyszała tylko: Nie ważne. Jesteśmy na miejscu.
***
Nim zorientowała się podczas wejścia do szpitala, że nie ma pojęcia gdzie jest chociażby recepcja, zdążyła przyjść do niej Luciana. Jej blond włosy były teraz spięte w ostry kucyk, niemal wyrywając jej włosy u nasady. Wyglądała na zmęczoną, niczym po długim, męczącym biegu. Emmie zrobiło się jej żal, ale wiedziała też, że taka jest jej praca.- Oh, Emmo, dobrze cię widzieć - powiedziała i mimo zmęczenia, uśmiechnęła się. Wyglądała pięknie nawet w takim stanie.
- Co się stało z Teo? Myślałam... - czuła napięcie w żyłach. - Mówiłaś, że jego stan jest stabilny i nic się nie pogorszy, więc co...
- Emmo - przerwała jej. - Teophil dziś rano był na badaniach i wszystko wskazywało na to, że wkrótce zostanie przeniesiony do opieki domowej, ale... - zawahała się nagle, jakby stąpała po szklanej podłodze. - Teo... Teo został dziś znaleziony z nożem w ręce. Próbował podciąć sobie żyły. Przykro mi.
Emma poczuła przyjemny dotyk spadania, jakby wszystko to, co się teraz działo, opadało z nią niczym deszcz z nieba. Chciała oddać się tej błogiej chwili - mdleniu i upadku. Poczuła jednak na plecach znajome dłonie i z niechęcią zrozumiała, że Anthony ją dogonił.
- Chcę się z nim zobaczyć - oświadczyła nagle, zupełnie nie zwracając uwagi na Tony'ego.
- Chodź za mną - powiedziała Lucy i ruszyła wprost na oddział.
Teo, jak się okazało, leżał w małej salce w której oprócz niego nie było nikogo. Szare ściany komponowały się z szarością nastrojów, wszystko było ponure, jakby ludzie mieliby tylko czekać na śmierć. Gdy zobaczyła smukłą postać leżącą na jedynym łóżku poczuła, że jej serce przyspiesza.
- Teo - powiedziała cicho, jakby sama do siebie. Był przytomny i wydawał się poruszony wizytą. - Teo, co się stało?
- Nie chciałem - powiedział.
- Dlaczego próbowałeś to zrobić, Teo?
Czuła, że głos się jej łamie, że emocje biorą górę, że świat pęka niczym lustro przeszyte sztyletem.
- Dostałem to. - podniósł rękę i niezdarnie - z bandażami na rękach - ściągnął ze stolika kartkę a następnie podał ją siostrze. Zaczęła czytać:
JEŻELI
JA
NIE
MOGĘ
JEJ
MIEĆ
NIKT
NIE
BĘDZIE
JEJ
MIAŁ
MOON
- Teo, nie rozumiem... To tylko zwykła kartka, zaniosę ją na komisariat, nie martw się - dodała z otuchą.
- Ems, nie. To nie jest tylko kartka. Spójrz tylko - podniósł się lekko do pozycji siedzącej i otworzył kartkę, która wcześniej wydawała się Emmie nie złożona - jakby druga warstwa była ukryta.
Emma zobaczyła wtedy coś najbardziej przerażającego na świecie. Tytuł, dość długiego zresztą, listu głosił: OSTATNIE SŁOWA PRZED ŚMIERCIĄ RICHARDA RADDER'A SPISANE W DNIU JEGO EGZEKUCJI, TJ. 02.02.14.
Nie zdążyła go przeczytać, bo kiedy zdała sobie sprawę, że teks został napisany nie atramentem - a krwią, straciła panowanie nad własnym ciałem i oddała się chmurze, która uniosła jej duszę ponad ciało w stan omdlenia.
_________________________________________
Chciałabym powiedzieć, że pisanie tego rozdziału było dla mnie bardzo trudne i uważam że to widać, w tekście, że nie bardzo potrafiła wyrazić w słowach to, co chciałam przekazać. Tak czy inaczej, blog - jak widać - się rozwija, natomiast co innego można powiedzieć na temat komentarzy i odwiedzin. Postanowiłam więc, że może lepiej zawiesić bloga? Czytają go może dwie osoby, które AKTYWNIE komentują. Przy prologu miałam wiele motywujących komentarzy, natomiast teraz nawet nie wiem po co pisać. Oczywiście są czytelnicy, którzy dzielnie komentują (i tutaj podziękowania dla Violet, która jest wspaniałym komentatorem) i bardzo im dziękuję, nie mniej jednak, jest mi ogromnie przykro, że blog tak schodzi na daleki, daleki plan.
Zazwyczaj opowiadania mają po 30-40 komentarzy. Cóż... z reguły są to fanfiction, ale ja nie chciałam tworzyć ff, tylko coś zupełnie innego, coś z charakterem (nie, nie mam nic przeciwko ff, czytam również takie opowiadania, ale chodzi mi tu bardziej o osobiste możliwości "pisarskie"), coś co przypadnie wam do gustu.
Najwidoczniej się przeliczyłam. Jeżeli blog nie będzie zyskiwał na popularności, a będzie jeszcze gorzej, to go zawieszam, lub po prostu usuwam.
Dziękuję czytelnikom i pozdrawiam,
Dominika
Zazwyczaj opowiadania mają po 30-40 komentarzy. Cóż... z reguły są to fanfiction, ale ja nie chciałam tworzyć ff, tylko coś zupełnie innego, coś z charakterem (nie, nie mam nic przeciwko ff, czytam również takie opowiadania, ale chodzi mi tu bardziej o osobiste możliwości "pisarskie"), coś co przypadnie wam do gustu.
Najwidoczniej się przeliczyłam. Jeżeli blog nie będzie zyskiwał na popularności, a będzie jeszcze gorzej, to go zawieszam, lub po prostu usuwam.
Dziękuję czytelnikom i pozdrawiam,
Dominika
Poza oczywistymi rzeczami, takimi jak to, że ten post jest genialny i popłakałam się, kiedy zdałam sobie sprawę ze znaczenia ostatnich zdań, chciałabym ci powiedzieć jak pięknie potrafisz "ubrać" postaci.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj panuje taka moda, jakby schemat:
- dziewczyna - bogobojna, bieduleczka, śwętobliwa, nie pije, nie pali, nie pyskuje, typ kuponki
- chłopak - zbudntowany, robi wszystko to, co nie robi dziewczyna, jest bad so bad itd
U ciebie natomiast piękna jest psychologia postaci i ich wielowymiarowość charakterów. Każdy ma swoje cechy, mają takie wspólne (np sarkazm - emma i tony; opiekuńczość - danny i lucy) ale każdy z nich pozostaje oddzielną osobowością tworząc wyrazistą postać i to mi się najbardziej podoba. Masz 16 lat a piszesz bardzo dojrzale, nie wiem czy pisarka nie powstydziłaby się takiego tekstu.
Brawa!
Przede wszystkim: nie możesz zawiesić/usunąć tego bloga, bo kocham to opowiadanie właśnie dlatego, że jest inne od wszystkich. Ja sama piszę ff, więc miło jest mi poczytać coś odmiennego. Opowiadanie na pewno zyska na popularności, bo tekst jest za dobry, by komuś się nie spodobał.
OdpowiedzUsuńAle teraz do rozdziału. Boże, jak ten Danny mnie denerwuje. Sama nie wiem co teraz o nim myśleć. Bo mam pewne podejrzenia, które zapewne są bardzo chore i zbyt daleko posunięte... więc nawet ci o nich nie powiem, tylko będę czytać i zobaczę co też nasz Danny wymyśli. Bo to wyglądało tak, jakby on się na moment zapomniał i dopiero później się otrząsnął, co było dziwne. Właśnie dlatego coś mi przyszło do głowy. Ale to jeszcze poczeka.
Tony. Tony, Tony, Tony. Miał bronić Emmy i wywiązuje się z tego znakomicie, chociaż wciąż widać, że nienawidzi Danny'ego, bo tamten jest "zakochany" w Emmie. Nawet Anthony to zobaczył. Zachowanie Em strasznie mnie denerwuje. No bo naprawdę, jej brat leży w szpitalu, ojca być może katują, a ona zamiast starać się trzymać choćby dla Teo, albo cokolwiek zrobić, to użala się nad sobą. Lubię ją i to bardzo, ale ma w sobie tę stronę, która mnie irytuje. Na szczęście Tony trzeźwo myśli. Jego słowa o miłości były piękne, ale zarazem niepokojące. Ciekawi mnie, czy przeszedł jakieś przykre doświadczenia, że właśnie takie ma zdanie? Cóż, na to też będę musiała poczekać. W każdym razie bardzo spodobało mi się to, co powiedział.
Jednak kiedy przeczytałam, że Teo chciał podciąć sobie żyły, to myślałam, że osobiście zabiję Moona. Co on sobie wyobraża? W ogóle dlaczego tą kartkę dostał on, a nie Emma? Przecież to o nią chodzi, prawda? Boże, mam za dużo pytań. I w ogóle jaka egzekucja? Matko, to się robi coraz lepsze, wiesz? Właśnie dlatego nie możesz kończyć tego opowiadania. Ja muszę poznać odpowiedzi na te wszystkie pytania.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :*
PS. Zmieniłam username na TT: @heronstiles :)
Pozdrawiam! x
Hej, ja dalej czekam na kolejny rozdział! Mam nadzieję, że wkrótce go dodasz i nie porzuciłaś pisania tego bloga. <3
Usuńhttp://banshee-fanfiction.blogspot.com/
Ja też czekam haha xd
Usuńtzn będzie będzie ale w mojej głowie jest taki długi że nie wiem jak i kiedy go całego zredaguję :)
Nie potrafię opisać słowami mojego zachwytu... Kolejny rozdział, który czytałam z tak wielkim napięciem. Gdyby twoja opowieść była książką nie mogłabym się oderwać do ostatniej strony! Jedyny zawód jaki zawsze mnie spotyka to właśnie, że nadchodzi ten koniec rozdziału a ja muszę wiedzieć co dzieje się dalej... I powtórzę po raz setny: UWIELBIAM twoją historię! Jest bardzo orginalna, wciągająca, trzymająca w napięciu i z mnóstwem niespodziewanych zwrotów akcji. Już mam swoje podejrzenia co do Moona, ale to tylko moje spostrzeżenia ;) Czekam na nowy rozdział, który absolutnie MUSI się pojawić.
OdpowiedzUsuńA przy okazji nominowałam twojego bloga do Liebster Award ;) Więcej informacji w tym temacie na moim blogu. Buziaki :*:*
Życzę weny i wiary w swoją twórczość..
[http://walczacy-z-demonami.blogspot.com/]
Przeczytałam Twoją historię od początku.. i przyznam, że jest ŚWIETNA ! No co tu dużo mówić.. po prostu cudownie. Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału. Pisz go ;D ! I oczywiście powodzenia ;3
OdpowiedzUsuńTwój zwiastun został już wykonany, zapraszam na stronę
OdpowiedzUsuńwitam, tu megosia :)
OdpowiedzUsuńobiecałam ci, że napiszę coś od siebie, a więc...
po pierwsze: opowiadanie świetne, naprawdę. nie będę tutaj wyliczać co mi się w nim podoba, bo to jest bezsensu - za dużo pozytywnych cech.
po drugie: dość szybko się czyta twoje rozdziały, a to dość duży plus, bo nie przepadam za opowiadaniami, których akcja ciągnie się i ciągnie.
po trzecie: uwielbiam tony'ego. ten punkt skończmy na tym, nie będę się na jego temat rozpisywać... nie chcę się upokorzyć.
podsumowując: nie usuwaj bloga, bo cię znajdę i nie będzie wesoło ❤️
http://beinghaunt3d.blogspot.com/
fajne
OdpowiedzUsuń