"Pomogę ci się pozbierać kiedy upadniesz."
Ed Sheeran - Lego House
Ed Sheeran - Lego House
4 tygodnie później
Droga Emmo,
chciałbym ci powiedzieć, jak bardzo mi przykro z powodu mojego niekontrolowanego zachowania... ale napiszę bo nie jestem w stanie spojrzeć ci w twarz. Moja nadopiekuńczość, o ironio, przejawiła się w agresywność za co bardzo cię przepraszam. Nie wiem jak mam ci się wytłumaczyć i czy to ma jakiś sens ale myślę, że oboje tego dnia nie byliśmy na siłach by dźwignąć emocje i je kontrolować. Jedyne czego pragnę to powiedzieć ci, że cię kocham.
Kocham cię jak nikt inny i tak jak ci obiecałem, ocalę cię przed złem tego świata. Dałaś mi nadzieję, właśnie tego cholernego dnia, że mam po co żyć. Kocham cię, Emmo.
Nie wiem dlaczego nie chodzisz do szkoły, dlaczego policja nie każe nikomu zbliżać się na teren waszego domu. Cokolwiek to znaczy, mam nadzieję, że nic ci nie jest.
Chciałbym żebyś wiedziała, że wszystko co wtedy zrobiłem było z troski o ciebie.
Muszę wyjechać na jakiś czas, ale mam nadzieję, że kiedy wrócę, przywitasz mnie z promiennym uśmiechem na ustach i znów będzie tak jak kiedyś.
Danny
***
- Emma! Emma otwieraj te cholerne drzwi! - krzyknęła zbulwersowana Catherine próbując przedrzeć się przez wejście do pokoju EMMY. Mijał kolejny tydzień, w którym nikogo do niego nie wpuszczała, jakby zniknęła w czasoprzestrzeni. - Przeklęci ci, którzy wpadli na pomysł żebyś miała własną łazienkę... Em, proszę, porozmawiajmy.Próbowała być spokojna ale zachowanie przyjaciółki było niepokojące. Gdy zadzwonił do niej Teophil, z prośbą o odwiedzenie Emmy, wiedziała, że to coś poważnego. To raczej ona potrzebowała Emmy, a nie na odwrót. Gdy przyszła tu po raz pierwszy, Teo bezceremonialnie oświadczył: "Nasz ojciec nie żyje" i Cat zdała sobie sprawę jak sytuacja jest poważna. Ojciec Emmy nigdy nie był dla Catherine miły, ale mimo to poczuła ukłucie w sercu.
Stała teraz pod pokojem przyjaciółki i modliła się w duchu by ta wreszcie otwarła drzwi.
- Em, proszę - z mocą uderzała regularnie w zaryglowaną płytę oddzielającą Emmę od świata. - Emma... Teo dziś wraca do domu i...
Usłyszała kroki, chwilę później drzwi się otworzyły, stałą przed nimi Emma. Tak przynajmniej powinno być, mimo że wcale jej nie przypominała. Włosy - spięte w niedbały kucyk- były w całkowitym nieładzie, oczy podkrążone, ciuchy wygniecione, jakby nie zmieniała ich od paru dni.
- Dobry Boże... jak ty wyglądasz? - wydusiła z siebie zaraz po okrzyku zaskoczenia.
- Mi też miło cię widzieć, Cat - odparła lekko znużona, jakby ostatnie noce były nienajlepsze dla snu.
- Teo nie może zobaczyć cię w tym stanie, emcypale - pokręciła stanowczo głową. Zawsze nazywała Emmę encypalem - wymyśliła to słowo gdy były małe, by móc wyrazić, jak bardzo idiotyczne jest zachowanie Emmy gdy zjada kanapkę z mrówkami, bo bezmyślnie położyła jedzenie na trawie.
- Zlituj się, Cat - wycedziła Emma i już chciała zamykać drzwi, gdy Catherine wysunęła nogę blokując jej to działanie. Złapała ją za koszulkę i zaczęła szarpać, by przywołać ją do rozsądku.
- Wiem, że ci ciężko po śmierci ojca, Em. Ale skąd możesz mieć pewność, że on nie żyje? Skąd możesz wiedzieć, że to nie jedna z zagrywek Moona? Musisz być dzielna - znów ją szarpnęła. - Musisz być cholernie dzielna, Em. Dla mnie, dla siebie i dla Teo. Musisz. Pamiętasz kiedy byłyśmy małe i zgubiłysmy się na placu zabaw? Płakałam a ty, jakbyś była dorosła - wypowiedziała te słowa z szacunkiem. - znalazłaś Carlę, która miała się wtedy nami zajmować. Potraktuj tak życie. To znaczy... jak plac zabaw. M U S I S Z znaleźć wyjście.
Puściła Emmę i spojrzała jej głęboko w oczy wymuszając u niej skupienie.
- O której wracają? - zapytała Emma z lekką werwą.
- Mam nadzieję, że zdążę przywołać cię do porządku - odpowiedziała jej Catherine i zaprowadziła do pokoju, gdzie dała jej świeże ubrania i ręczniki by ta, mogła się umyć i ubrać. Pół godzinny później Emma wyglądała jak stara Emma. Miała na sobie niebieską koszulę w grubą kratę, zdecydowanie za luźną, co dodawało jej uroku, rurki i botki, które wyglądały jakby przeżyły o jedną wyprawę motocyklem za dużo.
- Rozpuść włosy - nakazała jej Catherine. - Masz takie piękne włosy...
- Cat, nie widzę potrzeby żeby to robić - odparła Emma ze strapieniem w głosie.
- Ale ja tak - powiedziała i wzięła szczotkę, by rozczesać pstrokato poplątane mokre włosy Emmy. - Zaufaj mi.
Zaczęła przeczesywać kosmyki jej włosów i delikatnie suszyć je.
- Dziękuję ci, Cat - wydusiła z siebie Emma. - Jesteś dla mnie bardzo ważna, dziękuję. Kocham cię - wymamrotała i przytuliła się do Catherine, wkładając w ten uścisk cały swój smutek i ból.
Cat usłyszała głosy z parteru mieszkania i w głębi duszy poczuła promyk szczęścia. Teo wrócił.
***
Emocje, które targały nią od paru tygodni sprawiły, ze omal nie wyprała się z wszelkich uczuć. Życie powoli traciło dla niej sens, jakby było odbarwiane przez ostatnie wydarzenia. Sama myśl o tym co wydarzyło się ostatnio sprawiała, że Emma traciła chęć by żyć. Wieść o powrocie Teo wybudziła ją jakby z tego koszmaru, z tego świata cieni i nakazała jej by wrócić do funkcjonowania. Robiła to tylko dla niego. Miłość do brata to jedyne co jej pozostało, jedyna wartość której nikt nie mógł jej nigdy odebrać. Zawsze byli dla siebie wsparciem i tym razem też musiało tak być. Zbiegła ze schodów i widząc ukochanego brata całego i zdrowego rzuciła mu się w objęcia.Nigdy nie tuliła go tak bardzo. Czuła jego opiekuńcze dłonie na swoich plecach, ciepły oddech na szyi, łzy które nawilżyły jej ramię. Nie musieli teraz nic mówić, byli po prostu znów razem.
- Czy w waszej rodzinie praktykuje się kazirodztwo, bo wygląda mi to na coś takiego... - Emma poznałaby ten głos wszędzie. Za Teo pojawiła się postać Anthony'ego którego nie widziała od miesiąca. - Stary, wyglądasz jakbyś chciał odebrać jej wianuszek...
- Zamilcz, gnojku - odparła Emma. Puściła brata i udała się w stronę błękitnookiego bruneta. Dawno nie wyglądał tak dobrze. Z jego oczu tryskała radość, uśmiech znów powrócił na swoje miejsce. Emma pomyślała, że dałaby mu podpis: SARKASTYCZNIE PIĘKNE DZIECIĘ ale wolała zachować to dla siebie.
- Nadal będę musiała się z tobą męczyć? - odparła tylko i uderzyła go w ramię.
- Cieszę się, że cię widzę, Em - odpowiedział tylko a jego ręka zanurkowała do kieszeni jego dżinsowych spodni. Wyciągnął małe zawiniątko - papier i jakiś liść, który wyglądał na nietutejszy - i położył to na dłoniach Emmy. - Co byś powiedziała na wyjazd nad jezioro Lake Of Lost Souls?
- O czym ty mówisz? - odwróciła się do Teo któremu Lucy pomagała usiąść na kanapie. - Hey Lucy! - krzyknęła a potem zwróciła się do brata: - Czy on przedawkował LSD?
- Panienko, halo tutaj! - krzyknął Tony i pomachał jej przed oczami. - Ten oto listek - wskazał na jej dłoń - jest znany tylko i wyłącznie z występowania w tym właśnie wspaniałym, magicznym jeziorku.
- Super, nadal nie rozumiem dlaczego LSD sprzedają takim idiotom jak ty...
- Daj mi dokończyć! Ten magiczny, piękny listek został znaleziony na odwrocie listu od Moona do Teo. Jeżeli tam pojedziesz... Ze mną oczywiście, to może znajdziemy tam coś... no nie wiem... wartego uwagi? - podniósł brwi tak wysoko, że wyglądał nawet zabawnie. Emma się uśmiechnęła i potarła listkiem o jego nos.
- Dobrze, pojadę. Nie chcę żeby Teophil się teraz przemęczał.
Anthony obdarował ją najpiękniejszym możliwym ziemskim uśmiechem i porwał ją do samochodu i udać się nad Lake Of Lost Souls.
***
- Jak to jest być samemu? - zapytała go gdy po raz kolejny wyciągał ją z błotnistej cieczy wokół jeziora.- To znaczy: jak to jest być samemu mimo że jest się tak zabójczo przystojnym, tak? - odparł ze swą arogancją.
- Nie to miałam na myśli, dupku. Chodziło mi o to, jak to jest nie mieć...
- Nikogo.
Spojrzała na niego ze współczuciem.
- Wiesz... przyzwyczaiłem się. Przyzwyczaiłem się, że nikt już nie powie do mnie: Anthony James Grant, na obiad! - uśmiechnął się. - Pożaru, w którym zginęli, uniknąłem bo uciekłem z domu. Na imprezę. Do dziś nie wiem, czy to był dobry krok... - Emma zauważyła łzę w jego oku. - Ale chyba dobry, bo ocaliłem takiego pięknisia. Dar dla świata! - zaśmiał się i momentalnie, tracąc równowagę wpadł w błoto.
- Jaki niezdarny piękniś - odparła Emma. Poczuła rękę na swojej kostce i wiedziała, ze długo nie będzie za nią czekał. Pociągnął ją i wylądowała obok niego.
- A twoje? - zapytał.
- Co "moje"?
- Pełne imię oczywiście.
- Emily Rose Radder. Tak mam na imię... - poczuła że się rumieni, bo dawno nikomu nie zdradzała swojego imienia.
- Dlaczego więc jesteś Emmą? Przecież to nie to samo imię, kretynko! - zaśmiał się i maznął ją błotem po policzku.
- Emily Rose... To imię dała mi mama. Od jej śmierci tata kazał zmienić je na Emma. Powiedział, że za bardzo sprawia mu ból jego wymowa, przypomina o mamie i tak dalej...
- Emily jest piękne... - uśmiechnął się. - Wiesz, jaki jest fajny od tego skrót? Ily... Jak I love you...
- Beznadziejne, gniocie! - rzuciła mu się z ubłoconymi rękoma na szyję i zaczęła go mazać po twarzy w kacie zemsty.
- ILY! ILY! ILY! - krzyczał i wdał się w bitwę z Emmą, niczym dziecko które odnalazło rodzinę.
***
- Teo... leci twój ulubiony program w telewizji, chodź! - słyszał okrzyk Lucy w kuchni. Nie dziwiło go to już, że zna ona co on lubi. Spędzili ze sobą dwa miesiące, będąc bliżej niż Teophil był z jakąkolwiek swoją dziewczyną, bo jego związki zazwyczaj zaczynały i kończyły się na seksie. Lucy jednak wprawiło go w osłupienie swoim spokojem, dobrocią i tym, jak bardzo pomagała mu się rehabilitować, mimo że już dawno jej godziny stażu się skończyły. Minęło trochę czasu, żeby Teo zorientował się, że robi to dla niego; dziś jedna chciał jak najmocniej jej to wynagrodzić, jej trud, jej starania i jej przyjaźń.Przyjaźń.
Ale czy dla niego było to dobre?
Zakochał się w niej kiedy układając mu pościel zaczęła śpiewać anielskim głosem "Bad Romance" myśląc, że on śpi. Teo wiedział, że nie jest to oryginalna wersja - Lady Gagi - tylko cover, który śpiewali 30STM [tutaj możesz posłuchać]. Nigdy nie żywił takiego uczucia jak do niej. Dziś postanowił jej to udowodnić.
- Hey, właśnie leci MTV Live... - nie zdążyła nic powiedzieć bo Teo podbiegł do niej i pocałował. Na początku delikatnie, by jej nie urazić ale z czasem delikatny całus zaczął zmieniać się w namiętny pocałunek. Czuł jak Lucy obejmuje go w pasie i przyciąga do siebie, byli tak blisko, tylko oni dwoje. Wpił się w jej usta by uchwycić intensywność ich smaku, czuł się jak w niebie z którego nikt nie może go ściągnąć. Złapał ją za łopatki i lekko połaskotał, słysząc jej śmiech, czuł jak zatraca się w niej coraz to bardziej i bardziej. Chciał spełnić jej pragnienia, stać się jednością, być po prostu szczęśliwym. Poczuł jak Lucy delikatnie szarpie go za bluzkę, w telewizji puszczono The Common Linnets "Calm After The Storm", Teo lekko zaczął całować ją w szyję i pozwolił się rozebrać spełniając przez to również swoje własne, ukryte pragnienie.
***
- Jak to ja się zaczęłam? - zapytała Emma próbując wytrzeć się z błotnej masy na swoim ramieniu.- Ty, mała smarkulo, ty! - uśmiechnął się starając się sczyścić swoją szyję. - Jesteś głupsza niż myślałem. Ale przyznaj, mimo tego błota, nadal jestem piękny.
- Oj, nie szczerz się tak i daj mi spokój narcyzie. Ey, chyba dostałeś wiadomość...
- Chodziło ci o SMS-a?
- Tak, ciemna maso.
Uśmiechnął się i sięgnął po telefon który znajdował się w głębi jego kieszeni.
TINY! TUTAJ IZABELLE.
JEŻELI CHCESZ MNIE ZOBACZYĆ
MUSISZ BYĆ ZA 10 MINUT W PARKU BEL AIR.
WIĘCEJ TAKA OKAZJA SIĘ NIE WYDARZY.
XO
IZZ
- Ey, Tony, co się stało? Pogoda na jutro czy co? - zaczęła się niepokoić bo zobaczyła jak zachowuje się Anthony.
- Ja... ja muszę iść, Boże! Ja muszę tam jechać! Muszę! - krzyknął i zaczął biec w stronę samochodu.
- A co ze mną? - krzyknęła Emma. - Do jasnej cholery, nie zostawiaj mnie! Ty idioto! Ty idioto, proszę!
Nic.
Jakby nie istniała. Odjechał z szybkością błyskawicy zostawiając Emmę daleką od domu i bliskich. Pozostała jej tylko nadzieja, 20$ i przystanek który mijali w drodze do Lake Of Lost Souls.
- A miało być tutaj coś ciekawego... - zaczęła sama do siebie. - I było. Ne myślałam, że mogę go jeszcze mocniej znienawidzić.
***
- Mam nadzieję, że nie rehabilitujesz tak każdego pacjenta - odrzekł Teophil i ucałował lekko Lucy w czoło. - Luciano Folwters, czy chciałabyś być tak miła i być rehabilitantką, no nie wiem... tylko mnie - znów ją ucałował tym razem w nos.- Ależ panie Radder, z tego co doznałam, jest pan w pełni sprawny - zaśmiała się. Biło od niej szczęście,które Teo jej przed chwilą ofiarował.
- Zakochałem się w tobie, Lucy. Nigdy się w nikim nie zakochałem. Jesteś pierwsza. Nie wiem, czy powinienem mówić, czy mnie teraz nie odtrącisz, ale, cholera jasna, kocham cię!
- Jesteś szalony, Teo! - zaśmiała się. - I za to cię kocham.
Teophil zbliżył się do niej by złożyć pocałunek na jej ustach, ale usłyszał głos telefonu.
- Odbierz - ponagliła go Lucy. - Może to Tony i Emma coś znaleźli.
- To SMS.
- To nic, proszę, mamy jeszcze całą wieczność dla siebie - podała mu telefon i poszła w stronę łazienki.
Teo włączył wiadomość:
JEŚLI CHCESZ ZOBACZYĆ OJCA,
KTÓRY DZIWNYM TRAFEM PRZEŻYŁ,
ZAPRASZAM NA WALLPAPER STREET.
MOON
PS TERAZ
Do wiadomości dołączone zostało nagranie. Teo otworzył je i ujrzał ojca, związanego liną, z zakrwawioną twarzą i grymasem bólu na twarzy.
Wybiegł z domu zanim Lucy zorientowała się, że nie ma soku w lodówce.
***
- Halo, jest tu ktoś? - zapytała Emma wchodząc do swojego domu, który wydał się bardziej pusty niż zwykle.- Teo? - cisza. - Lucy? - cisza. - Głupi głupek Tony? - cisza.
Pobiegła więc do swojego pokoju pełna nadziei na to, że tam spotka chociażby Cat, która do jej pokoju wchodziła jak do własnego.
Wchodząc zauważyła niezwykły bałagan, porozrzucane zdjęcia, jej ulubiony aparat, doszczętnie zepsuty.
- Co się sta... - nie zdążyła dokończyć bo poczuła ból w tylnej części głowy, chwilę potem orientując się, że ktoś zaatakował ją wazonem.
_____________________________________________________
* wszystkie miejsca w LA i całym opowiadaniu są wymyślone; nie istnieją
** po tym rozdziale następują wydarzenia z prologu
Witajcie kochani po tak długiej przerwie. Miałam miliony powodów, żeby nie pisać i miliony, aby jednak to robić, dziś już wiem, że jest to coś co kocham i że to opowiadanie nie może się zmarnować przez moje wielkie wymagania względem czytelników. Nie ważne ilu was jest, ważne że jesteście. Chce wam podziękować i jestem bardzo ciekawa czy pamiętacie jeszcze to opowiadanie. Mam nadzieję, że tak, bo przygotowałam dla Was wiele niespodzianek, nowe postaci i wreszcie spersonifikowanego Moona, który pojawi się już w kolejnym rozdziale. Radzę więc przypomnieć sobie prolog, bo kolejne rozdziały to właśnie wydarzenia po prologu. Poza tym biorę się za nowe opowiadanie, którego owoce będziecie mogli poznać już wkrótce. Możecie liczyć na częstsze NN no i przede wszystkim dłuższe (jak widzicie już po tej). Kocham Was bardzo i liczę, że nie zapomnieliście o Em, Tonym i Teo. xo
EDIT:
Zapraszam Was serdecznie na mój nowy blog, z zupełnie nowym opowiadaniem: DANCE WITH DEMONS.
Jest to dopiero sam początek, prolog, ale liczę na Wasze opinię co do tego.
NIE porzucam TDC; będę prowadzić dwa blogi.
XO
Jak dla mnie to jest świetne.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to fajnie, że jednak ojciec Emmy i Teo żyje, ale z drugiej strony, jeżeli nadal mają być szantażowani przez niego, to lepiej by było gdyby go zabili. Ale takie jest moje zdanie.
OdpowiedzUsuńPo drugie, i najważniejsze:
KIM DO JASNEJ CIASNEJ JEST IZABELLE?
Jeżeli to będzie jakaś była Tony'ego to się zdenerwuję, bo tak bardzo shipuję Emmę i Anthony'ego... ENTHONY!
Po trzecie, dałaś mi feelsy tą sceną Teo i Lucy awww :3
Są słodcy i widać, że Teophil na serio ją kocha.
Mimo że kazałaś nam długo czekać, to dla mnie było warto.
Świetny rozdział.
A, i czekam bardzo na nowe opowiadanie. Jestem ciekawa co wymyślisz.
Pozdrawiam, Karla
Za dużo chcesz wiedzieć :D
UsuńA tak szczerze to nie mogłam pisać bo albo nie miałam internetu (dwa razy wyczerpany limit), albo zawirusowany laptop (4-krotne czyszczenie dysku) albo po prostu brak weny (miliard razy).
Tak czy inaczej dziękuję że powróciłaś do tej historii :)
Świetne jest to opowiadanie :) Szkoda, że wcześniej na nie nie trafiłam, ale nadrabiam zaległości.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie umiem pisać komentarzy.
Życzę ci weny i oczywiście wielu czytelników, którzy będą z przyjemnością czytać twoje opowiadanie.
___________________
feelthemusicx.blogspot.com
Po pierwsze: śliczny wyglad bloga:) Po drugie: nadrobiłam juz rodzialy. Zaciekawil mnie Twoj blog. Bede tutaj zagladac czesciej :) Krytka? Nie mam zadnej, swietnie piszesz!
OdpowiedzUsuńAle przypał... szkoda, że dodajesz ten rozdział dopiero teraz, ale i tak się cieszę, twoje opowiadanie jest moim ulubionym i szczerze ci kibicuję.
OdpowiedzUsuńWgl to moja reakcja jak Danny sobie pojechał to taki smutek, na prawdę lubię tego bohatera, nie wiem dlaczego, jest uroczy i opiekuńczy :3
Poza tym to bardzo dziwna sprawa z tym ojcem Radderów, oszukujesz nas ciągle z jego stanem zdrowia i my nic nie wiemy :D
A, i Lucy i Teo są taaacy słodcy....
Na prawdę. Nie rób im krzywdy XD
Tak czy inaczej liczę, że Danny wróci (weż to uwzględni proszę) i że ich tatuś żyje :)
Pozdrawiam
sory nie chce byc wredna ale moglabys juz napisac kolejny rozdzial ja rozumiem ze to eymaga czasu ale nie moge juz sie doczekac dalszej czesci.........
OdpowiedzUsuńNie mam teraz internetu, mam tylko ten z telefonu, a na telefonie pisać nie lubię. Poza tym to lubię pisać gdy mam "wenę" a nie pisać byle co. Takie mam już zasady ;) Poza tym zbliża się koniec roku co oznacza wiele sprawdzianów a chciałabym mieć jak najlepsze oceny bo będą one na świadectwie maturalnym. Mam nadzieję że rozumiesz...
Usuńtak rozumiem ale ty tez zrozum nas ♥
UsuńPewnie że Was rozumiem, ale nie będę miała laptopa jeśli nie napiszę dobrze sprawdzianów... :( Do końca tygodnia NA PEWNO coś się tu pojawi :)
Usuńbardzo sie z tego ciesze i trzymam kciuki. zycze weny ale tak duuuuuuuuuuuuuuuzo weny :* :* :* :* ♥♡♡♥♡♡♥♥♡♡♡
Usuńmam nadzieje ze uda ci sie napisac nowy rozdzial przed 12.06 bo bardzo chce go przeczytac a nwm czy bd miala neta od 12 do konca tygodnia /ta wredna
OdpowiedzUsuńna pewno się pojawi :) (nie jesteś wredna, tylko szczera)
UsuńUps, trochę jestem opóźniona, ale zaraz zabieram się za nowy rozdział :D Bardzo się cieszę, że wróciłaś, kocham tę historię, jest po prostu fantastyczna!
OdpowiedzUsuńW życiu nie spodziewałabym się takiego zwrotu akcji z Teo i Lucy, ale to było bardzo pozytywne zaskoczenie ;) Stanowią świetną parę. Osobiście myślałam, że fragment Emma/Tony nad jeziorem będzie dłuższy, ale i tak jestem zadowolona :) Co tu się dużo rozwodzić, czytam dalej :D