piątek, 6 czerwca 2014

VI. Cause I was filled with poison, but blessed with beauty and rage.

"Bo wypełniała mnie trucizna 
Obdarzona pięknem i szaleństwem."
Lana Del Rey - Ultraviolence

 Lekka, biała sukienka frunęła z wiatrem na polu pełnym zboża. Niebo lśniło błękitem, oddawało swoje piękno, a ona je wchłaniała. Czuła ciepły oddech na swojej szyj, odwróciła się i ujrzała jego promienistą twarz. Uśmiechał się do niej swoimi głębokimi, niebieskimi oczami. 
"Wiesz, jesteś najpiękniejszym brzydalem jakiego w życiu widziałam".
***
- Tony! Tony! Proszę cię, wstawaj! - usłyszał anielski głos Isabelle, mimo to nie miał ochoty podnieść się ani na sekundę. Każdy pierwiastek jego ciała chciał eksplodować. Czuł się fatalnie. - Kochany, proszę.
Podniósł się delikatnie, czując chłód przepoconej koszulki na plecach.
- Nie nazywaj mnie tak, Izz.
- Jestem twoją siostrą, mogę cię nazywać jak zechcę - uśmiechnęła się i dodała: zrobię ci kawy, przyda się.
Od paru dni Isabelle była jego aniołem stróżem. Dosłownie aniołem, bo do niedawna był przekonany, że ona nie żyje. Dowiedział się jednak, że podczas kiedy on - jako dziecko "osierocone" został wysłany na Florydę - Izzy została znaleziona w lesie z ciężkimi oparzeniami na całym ciele. Została jednak wyleczona i wreszcie, po długich latach rozłąki wróciła do brata.
Byli tacy podobni - oboje ciemnowłosy z pięknymi oczami. Piękni.
- Teophil do ciebie dzwonił - dodała, wchodząc z świeżo zaparzoną kawą. - Ma do ciebie żal, że zostawiłeś go samego na posterunku... Powiedziałam mu że to ja cię zabrałam.
- I że nie miałem nic do gadania bo chciałaś spalić zapas moich płyt winylowych, małpo - wziął kubek i napił się kawy za jednym razem. Poczuł jak w jego ciele krąży kofeina i powoli dodaje mu sił.
- Anthony... wyglądasz fatalnie - Izzy usiadła na brzegu jego łóżka. - Nie odbierz tego źle, nie chcę robić ci na złość, ale okropnie się zaniedbałeś. Dobrze wiesz, że policja robi wszystko, by znaleźć tego całego Księżyca. Mówiłeś przecież, że ta Emma cię wkur...
- Nie! - przerwał jej. - Emma jest moim pieprzonym wybawcą, ocaliła mnie od zatracenia. Nie mogę jej do cholery stracić i tego nie zrobię! Sam ją znajdę, nie liczę na policję, ona i tak nic nie robi...
- Tony, nie możesz! Nie możesz się narażać na niebezpieczeństwo!
- Mogę i chcę - wstał i narzucił na siebie koszulkę. Ruszył w stronę drzwi. - Cześć.
Zaspane Los Angeles wygląda najpiękniej. Palmy, wzgórza, wszystko pokryte otoczką mgły. Wśród tej mgły Anthony próbował znaleźć cokolwiek, co świadczyłoby o obecności Emmy. Cokolwiek. Przeglądał każdy zakamarek ich osiedla, jakby miał spotkać ją schowaną w krzakach. Był załamany, nie wiedział co może zrobić. Każdy jego ruch wydawał mu się bezsensowny, chciał zrobić coś, co przybliży go do zaginięcia Emmy choćby na milimetr.Czuł się niepotrzebny i wybrakowany w uczuciach. Brakowało mu jej jak nikogo innego. Czuł, jakby ktoś wyrwał mu serce - bez ostrzeżenia. Maszerując wzdłuż ulicy zdał sobie sprawę jak bardzo mylne są jego przeczucia co do ludzi. Nigdy nie zdawałby sobie sprawy, że może kogoś pokochać. Obdarzyć uczuciem tak silnym, jakiego on sam nigdy nie doświadczył; tak emocjonalnym i pełnym poświęceń. Po stracie Emmy zdał sobie jednak sprawę, że cokolwiek się teraz stanie chce powiedzieć jej tylko jedno: Kocham cię.
***
Waza uderzyła o podłogę.
- Nie mogę w to uwierzyć, że oddalili sprawę Emmy! - krzyknął zdenerwowany Teophil. - Pieprzeni ludzie! - wziął do ręki zdjęcie w ramce stojące na regale i już chciał nim rzucić, kiedy powstrzymała go Lucy.
-Nie rób tego, Teo. Proszę - jej twarz wyrażała smutek ale i opanowanie. Była teraz przy Teophilu 24 godziny na dobę, stając się jego cieniem; dbając o niego, troszcząc się o swój własny, prywatny skarb.
- Co ja mam zrobić, Lu... Ja.. Ja nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie powinniśmy do tego dopuścić, Tony powinien...
- Tony już wystarczająco się obwinia, Teo. Musisz być silny.... Telefon dzwoni. Odbierz.
Podchodząc do słuchawki Teo poczuł skurcz w klatce piersiowej, która jeszcze niedawno była przepita kulą. Każdy krok nadal sprawiał mu ból, ale ten stał się niczym w obliczu zaginięcia siostry.
- Halo?
- Witaj, Teophilu. Wygrałem. Mam twojego ojca i twoją siostrzyczkę. Dzisiaj spłoną. Spalę ich wszystkich. A, i nie próbuj mnie namierzyć, telefon zaraz znajdzie się w środku jeziora Lost Souls. Żegnaj.
***
- Obudź się ty szmato!
Nie.
Nie bódź się, proszę, nie bódź się.
- Otwieraj oczy! - krzyk sprawił, że mimo wszelkich starań uległa mu i otwarła oczy. Obudził ją z pięknego snu, czuła ból w brzuchu spowodowany uderzeniem krzesłem zeszłego dnia. Pięć dni w miejscu jej nieznanym, oddalonym od domu, tajemniczym. Budynek w którym się znajdowała przypominał starą, wykończoną przez los szopę. To tutaj trzymał ją Moon. Poczuła jak łza spływa po jej policzku. Czuła się okropnie. Chciała jak najdłużej być dzielną, walczyć; teraz coraz bardziej wątpiła w to, czy kiedykolwiek stąd ucieknie.
- Dlaczego płaczesz? - usłyszała przerobiony komputerowo głos. Moon miał na sobie maskę przez cały ten czas, jego głos podczas mowy był zmieniany przez specjalny mikrofon z którym się nie rozstawał. Dotknął jej policzka swoją szorstką dłonią i przejechał po jej twarzy. - Taka piękna, taka wrażliwa. Ale zabójcza - uderzył ją mocno w policzek i odszedł na odległość 2 metrów. - Już cię nikt nie zrani, skarbie.
- Ty mnie ranisz, idioto! - krzyknęła ostatkiem sił. - Nie wiem o co ci do cholery chodzi, nie wiem dlaczego próbujesz mnie posiąść mimo, że nie jestem twoją własnością i nigdy nie będę! Nigdy!
- Powtórzy to jeszcze raz...
Poczuła, że źle się to skończy, ale nie potrafiła się poddać. Nie w tej chwili.
- Nigdy.
Zbliżył się do niej i złapał ją za górę jej koszuli. W jednej chwili rozerwał ją na strzępy, pozostawiając Emmę półnagą.
- Nigdy? - uchylił dół maski i przejechał wulgarnie językiem po jednej z jej piersi. - Nigdy nadeszło, skarbie.

__________________________________________________
* Isabelle została dodana do spisu bohaterów

No cóż... rozdział zaczynałam bez specjalnego zamysłu, po prostu wiedziałam, że muszę COŚ napisać. Jestem natomiast zadowolona z efektów. Nie miejcie do mnie żalu, że rozdział jest tak krótki. Muszę utrzymywać Was w "wiecznej niepewności" dlatego kończę zawsze w najmniej oczekiwanym momencie. Nie martwcie się jednak: szykują się wakacje co oznacza o wiele więcej postów. Znów zyskałam inspirację do pisania, to najważniejsze! PS Jeżeli lubisz czytać moje wypociny zapraszam na mojego nowego bloga [x]. Pozdrawiam, x 

18 komentarzy:

  1. O mój Boże!
    Matko dodawaj kolejny rozdział to nie może się tak teraz skończyć, nie!
    Po pierwsze to super, że tony wreszcie się ogarnął i zdał sobie sprawe że czuje coś do emmy.
    Po drugie to dobrze, że Izzy to siostra a nie dziewczyna Tonyego xd
    Po trzecie: gdzie Danny? :(
    Po czwarte to mam nadzieje, że emma nie zostanie zgwałcona bo osobiście zamorduję moona.
    Dodawaj szybko kolejny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział, ale na pewno nie będziecie czekać tyle, ile za piątym, to Wam obiecuję.

      Usuń
  2. swietny juz nie mg doczekac sie kolejnego /ta wredna

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż ja tu mogę powiedzieć, co ja mogę powiedzieć... Mimo krótkiego rozdziału akcja się zacieśnia i stopniowo przyspiesza. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału *-* dobrze wiesz, gdzie skończyć rozdział :P pozdrawiam i życzę mnóóóóstwo weny ;*;*

    PS: U mnie pojawiła się pierwsza część piątego rozdziału, jeśli jesteś zainteresowana ;)

    [http://walczacy-z-demonami.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  4. kto wykonał Ci taki nagłówek?! Nie mogę się napatrzeć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WOW! Genialny!

      Usuń
    2. Dziękuję Ci bardzo, staram się :)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. I to widać, naprawdę. Jakiś czas temu sama zaczęłam bawić się PS, ale kiedy na pierwszej łatwej rzeczy powinęła mi się noga, zrezygnowałam. Tym bardziej doceniam, że udało Ci się stworzyć coś takiego :) Żeby nie było, że tak tylko głowę zawracam, to nadrabiam opowiadanie, jestem dopiero na rozdziale 4, bo niestety sesja to morderca i pożeracz czasu.

      Usuń
    5. bardzo dziękuję :)

      Usuń
  5. Hej, mam pytanie.
    Jak nazywa się ta czcionka, którą się podpisałaś, pamiętasz może?
    Wszędzie jej szukałam, ale nigdzie nie mogłam znaleźć ;c

    OdpowiedzUsuń
  6. A co do bloga, to mogę się długo o nim wypowiadać, oczywiście pozytywnie. ;)
    Uwielbiam książki/opowiadania gdzie jest pełno sarkastycznych docinek. Takie komentarze poprawiają mi automatycznie humor. :D
    Nienawidzę smutnych opowieści, więc błagam, żebyś nie uśmiercała Emmy, Tony'ego i Teo. Inaczej będę skłonna się na kimś wyżyć i nie zajrzę więcej na twojego bloga (wątpię, nie wytrzymałabym). xd
    Świetnie piszesz, zazdroszczę tylu ciekawych i nietuzinkowych pomysłów. Życzę prędkiej weny i mnóstwa czasu oraz chęci na pisanie.
    Czekam na next'a. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, nowy rozdział już jest :)

      Usuń